1-4 maja ’13


Przewidywania nie były optymistyczne – zimno i przelotne deszcze od czwartku do soboty. Wizja przyglądania się światu przez okno w schronisku zmusiła nas do działań zaplanowanych. Przeglądaliśmy przewodniki, mapy a nawet strony w internecie. Ponieważ mam nieco ograniczone możliwości poruszania się, wynikające wyłącznie z coraz to słabszych mocy mięśni mojego taty, zainteresowała nas oferta skierowana dla osób niepełnosprawnych. I zgadnijcie co w tych materiałach się znajduje! Są to najczęściej pięknie wydane broszury, na kredowym papierze, zdjęcia zabytków, trochę informacji na ich temat i cała masa reklam firm. Dane turystyczne niczym nie różnią się od tych, o których można przeczytać powiedzmy w „normalnych” informatorach. Do kogo te przewodniki są skierowane? Bo na pewno nie do tych, którzy mają poważne problemy w poruszaniu się. Może chodzi o te osoby co zwiedzają zakłady pracy. Ale nawet w tym temacie nie ma szczególnych ułatwień. Omówienie kwestii finansowania tych wydawnictw pozostawiam Wam. A marzy mi się prawdziwy almanach „niepełnosprawnych wędrówek”. Bardzo trudno jest połączyć trasę interesującej wycieczki z dogodnym dojazdem, z odpowiednią bazą noclegową i gastronomiczną. Nie może to być droga wyprawa, bo sami niepełnosprawni nie należą do najbogatszych ludzi w społeczeństwie i często potrzebują innych osób do pomocy, których też należało by opłacić. Te kolorowe broszurki w żaden sposób nie ułatwiają wyboru miejsca na aktywny wypoczynek.
Nie chcę teraz opowiadać, że przygotowanie rodziny z taką osobą jak ja do wyjazdu to nie lada wyczyn logistyczny. Towarzyszą temu zamieszaniu nerwy i wyścig z czasem. Nie wszyscy potrafią to zrozumieć i często przy powitaniu towarzyszy nam potok słów – I znowu się spóźniacie. Potem robimy wszystko by pogodzić wszystkich i realizować jeden program dla tych „normalnych i pozostałych”. Oj nie jest łatwo.
Dla nas ważne jest nie tylko przywitanie na początku wędrówki ale i pożegnanie. Jeżeli dziękujemy sobie nawzajem i jest wspólna nuta radości, to dopiero wiemy, że wyjazd się udał. I udał się tym razem, mimo deszczu, mimo licznej grupy, mimo wszystko … (kliknij w baner i zobacz zdjęcia z majówki).
Ps. Przykład jednodniowej wycieczki dla „normalnych” i pozostałych (pozostali muszą mieć osobę do pomocy):
– nocleg w schronisku młodzieżowym w Łupkach koło Wlenia – koszt około 27 złotych za łóżko, budynek bez ułatwień dla niepełnosprawnych;
– spacer na stację PKP we Wleniu (raczej nie obfituje w atrakcje ale na świeżym powietrzu) – 30 minut;
– bardzo malownicza przejażdżka szynobusem do Jeleniej Góry (wzgórza, lasy, tunele oraz most nad jeziorem, i tylko 4 złote jak dla mnie) – 30 minut;
– spacer przez starówkę Jeleniej Góry (można stracić majątek na lody);
– wędrówka do dawnego schroniska „Perła Zachodu” (droga wyśmienita – asfalt dla rowerów, później bruk – ale „delikatny”, po drodze wąwóz, skałki, źródło, zabytkowy wiadukt) – 100 minut;
– „Perła Zachodu” – jeden z najładniejszych budynków w Sudetach (można coś zjeść na werandzie z widokiem na jezioro, bardzo miła obsługa, dzieci szaleją na mini wieży);
– wędrówka do Siedlęcina (drogą ale ruch jest minimalny, zapory wodne – istne muzeum techniki) – 30 minut;
– Siedlęcin (gratka dla „normalnych” – zwiedzanie średniowiecznej wieży rycerskiej);
– niezbyt interesująca ale krótka droga na stację PKP w Siedlęcinie – 20 minut;
– powrót do Wlenia szynobusem i spacer do Łupek – 60 minut;
– wieczorem ognisko (oczywiście jak nie pada nam na głowę).
Ja to „zrobiłam”, a to znaczy, że wszyscy mogą. Polecam.
Ps.2. A czy Wy macie wspomnienia z wycieczek godnych polecenia dla mnie? Napiszcie, chętnie sprawdzę.

Możesz również polubić