17-19 sierpnia ’18


Z rodziną? „Z rodziną to tylko na zdjęciach się dobrze wychodzi” tak mówi nasze polskie przysłowie. Aby to sprawdzić pojechałam do Zamościa. Roztocze wraz z „Perłą Polskiego Renesansu”, jak powiadają sprawni w mowie i piśmie o Zamościu, to istna „wylęgarnia” moich wujków i cioć oraz kuzynów i kuzynek. Jest ich tam ze stu a może i więcej. Wyobraźcie sobie, że na jednym z pierwszych spotkań rodzinnych wynajęto ośrodek na sto łóżek. W tym roku odbył się już IV Zjazd Rodziny Pysiewiczów, tej od strony mojej mamy. Główna impreza miała miejsce pod Zamościem, w urokliwym miasteczku jakim bez wątpienia jest Zwierzyniec. Wątpliwości rozwiewa fakt, że miejsce to wybrała na siedzibę Dyrekcja Roztoczańskiego Parku Narodowego, Festiwal Filmów Fabularnych i Browar Zamoyskich. A poza tym jest tu przyrodniczo pięknie. I to jest ten moment by pochwalić się fotografiami ze zjazdu. Ale nie mam ich. Rodzice byli tak zajęci realizacją programu artystycznego, że nie zrobili żadnych zdjęć. Śpiewali piosenki, tańczyli, jedli smakołyki i rozmawiali ze sobą, tak jakby się nie widzieli od lat. Zaraz, ale oni nie widzieli się od lat. Może i dobrze, że nie ma tych chwil utrwalonych w obrazie i dźwięku. To nie był festiwal tylko zjazd, było kulturalnie ale nie na tyle by się tym jakoś specjalnie chwalić. Co prawda nad ranem chłopcy deklamowali Mickiewicza i Norwida ale nie w ramach ekspresji i formy przekazu tylko w rywalizacji: kto zapamiętał dłuższy fragment wiersza. Ale kto wygrał? Następnego dnia każdy mówił, że to on. A ja wierzę, że Kuba.
Po Zjeździe pojechaliśmy do Zamościa, gdzie mieszkałam u cioci Dorotki. Dziękuję za przygarnięcie nas, dalszy ciąg rozmów i spacery po starówce renesansowego miasta. I za Moli – psa, który rozczulał nas do łez. I o tym właśnie są fotografie ukryte pod banerem. Nie tylko z rodziną dobrze wychodzi się na zdjęciach. Z psem też nieźle.

Możesz również polubić