23-26 czerwca ’11

No to sezon grillów, wieczornych nasiadówek z przyjaciółmi, letnich wędrówek uważam za otwarty. Ledwo szkoła się skończyła mama wyjęła torby z pawlaczy, napakowała w nie ubrań, jedzonka oraz leków i pojechaliśmy do wujka Henia. Spędziliśmy u niego cztery bardzo pracowite dni. Tylko w pierwszy i ostatni dzień odpoczywaliśmy i korzystaliśmy z uciech, które przygotował wujek. Opalanie, grillowanie i basen należały do tych, co nie bali się lekkiego chłodu powietrza. Jak się okazało chłopcy zrealizowali plan w 100 procentach. Na drugi dzień zaplanowaliśmy wypad w Beskid Śląski a dokładnie na najwyższą górę w okolicy, czyli Baranią Górę. Niestety ja nie doszłam ale i tak przeszłam prawie 15 kilometrów! Kuba z koleżankami Hanią i Anią oraz z kolegami Heniem i Jarkiem osiągnął zaplanowany cel. Trzeci, za radą Mariusza, poświęciliśmy na zwiedzanie przygranicznych terenów Czech. Trochę pogoda się zepsuła i nie pozwoliła nam na wizytę w ostrawskim zoo ani w muzeum czeskiej Tatry. Za to muzeum w Nowym Jicinie okazało się bardzo interesujące i dla dzieci i dla trochę starszej młodzieży. Nic tak nie wciąga jak możliwość dotykania,  a w przypadku kapeluszy, przymierzania eksponatów. Zabawa z możliwością robienia nietypowych zdjęć zajęła nam przeszło godzinę. Naszą uwagę przykuła również wystawa zdjęć czeskiego artysty. Kto chce zrozumieć naszych sąsiadów z południa powinien taką galerię odwiedzić. Resztę możecie dopowiedzieć sobie oglądając moją mini galeryjkę z wyjazdu. Dziękuję wujku za wszystkie atrakcje, a do reszty towarzystwa z Ustronia mówię „Do zobaczenia na szlaku”. Pa.

Możesz również polubić

  1. Hanka Jefimowicz

    :)to do zobaczenia na szlaku…albo w poznańskich ogrodach zoo…i wtedy słodycz objęć do powtórzenia…:)
    Hania