31 sierpnia – 9 września ’15

Gdybym była zdrowa, sama chodziła, brała w rączki to co mnie ciekawi i patrzyła tam gdzie chcę to wszystkie moje podróże były by wspaniałe. Mogłabym odkrywać nowe miejsca razem z rodzicami, braćmi, rówieśnikami … Po powrocie do domu opowiadałabym wszystkim jak cudownie bawiłam się na wakacjach, pokazywałabym zdjęcia i pamiątki jakie przywiozłam ze swoich podróży. Ale jestem chora – nie chodzę, słabo widzę i słyszę, a do tego jem przez rurkę i oddycham przez rurkę. Potrzebuję opieki drugiej osoby, a najlepiej kilku, bo przecież każdy ma prawo do odpoczynku. Nie pojadę tam gdzie chcę tylko tam gdzie mogę. Tam, gdzie mogę podjechać wózkiem, tam gdzie nie ma schodów lub gdzie jest ich niewiele, ale najbardziej tam gdzie znajdzie się wiele osób, które mi pomogą, będą dla mnie miłe i tam, gdzie nie wzbudzę niepotrzebnej sensacji – O popatrz jak ona je! Ale ona się ślini! Jak to dziecko pluje!
Tym razem pojechałam i tam gdzie chcę i tam gdzie mogę! Pojechałam nad morze razem z innymi dziećmi chorymi, które nie chodzą, jeżdżą na wózkach i oddychają za pomocą tracheostomii. Mieszkaliśmy w drewnianych domkach, sto metrów od plaży. Co wieczór, fale, które uderzały o brzeg usypiały mnie, a wysokie sosny chroniły nas przed mocnym słońcem (oczywiście wtedy, gdy nie padał deszcz). Prawie codziennie pakowaliśmy wózki do samochodów i jeździliśmy na wycieczki. Przez dziesięć dni zdążyliśmy zobaczyć i zwiedzić: Muzeum Figur Woskowych w Międzyzdrojach, Motylarnię i Muzeum Miniaturowych Latarni Morskich w Niechorzu, Wioskę Wikingów w Wolinie, pojechać kolejką z Trzęsacza do Pogorzelicy, popłynąć łodzią po Zalewie Szczecińskim. Przed kolacją mieliśmy w świetlicy zajęcia grupowe. Rodzice pomagali dzieciom tańczyć i śpiewać piosenki, bawić się ogromną, kolorową chustą, tworzyć małe zabawki, …
Gdybym była zdrowa, na takie udane wakacje nie pojechałabym razem z innymi dziećmi, które nie chodzą i oddychają przez rurkę. Nie poznałabym tylu dobrych ludzi, którzy opiekują się na co dzień chorymi dziećmi. Nie zostałabym zaproszona przez Panią Magdę Piluch, która w ramach działań w Fundacji Venti – zorganizowała wspaniały wyjazd nad morze. Pani Magdo – jeszcze raz w imieniu moim i mojej rodziny – bardzo dziękujemy.

Możesz również polubić